Dance into the fire...
Komentarze: 0
Poirytowana wczorajszym odmówieniem współpracy przez komputer dałam sobie spokój z wpisem - chociaż 3 razy wprowadzałam notatkę... Tak... I to kurde bele za każdym razem musiałam ją od nowa pisać! Cholerny komputer... W dodatku wczoraj jeszcze się ZAŁAMAŁAM, a dzisiaj staram się wrócić do siebie... Aż wstyd się przyznać, że czasem takie coś jak denerwująca standardowa czcionka Times New Roman może tak wkurwić i dobić człowieka... Ale to nie tylko to - jeszcze ten błąd komputera i komunikat mówiący o zamknięciu systemu za "495872 days" - oooo, no zajebiście wręcz, ale czy to aby nie za wcześnie? I tak co chiwle, zaraz spokój, reset i znowu, i znowu, i znowu... Ale to nie komputerem się "załamałam"...W złości, furii i rozpaczy dałam sobie wycisk fizyczny po 1 w nocy i kurde co mi z tego - nawet ani jednego durnego zakwasa!...
A dzień wczorajszy tak ładnie się nawet ułożył... Po południu zjawiły sie "Koszyki", które w tak pięknych okolicznościach przyrody dostarczono nam samochodem - jak dobrze pójdzie to wyjadą dopiero dzisiaj wieczorem. Brat ze swoją dziewczyną tak ciągle gadali o tych koszykach, że ojciec myślał, że Małgorzata po prostu ma na nazwisko Koszyk, przez co jak zwykle wyniknęła zupełnie bez sesnu i niepotrzebna kłótnia rodzinna - starcie Matki z ojcem. Koszyki...
Odkryliśmy też genialność naszej wagi - ważąc się, trzeba dodać do otrzymanego wyniku jeszcze 10 kg! No prosze jak miło... Nie wiem po co oni trzymają TO - w celu pocieszania? Chce pan mieć światło za darmo - Panie, daj pan spokój! :P
Mimo iż wczoraj nie nastąpiło spotkanie z przyjaciółką, to nie obyło się bez konwersacji na temat jej PROBLEMU... Tym razem na gg... Tak... Jeszcze to mnie dobiło i uściśliło oraz wyryło w moim umyśle świadomość że - JESTEM SAMA... Nie no, to coś musi być ze mną nie tak, bo ja już nic nie rozumiem. Może powinnam być bardziej "kobieca"? Z koleżankami prowadzić tylko "inteligentne" rozmowy o kosmetykach, ciuchach i facetach oraz spędzać miliardy godzin w salonach piękności? Chodzić ubrana na różowo i najlepiej w butach na koturence? (NIE URAŻAJĄC NIKOGO - ale chodzi mi tu o przewrotność myślenia męskiego :P) Być pozbawioną poczucia humoru "słodką idiotką"? Czy może po prostu ŹLE wyglądam - coś nie tak z moją aparycją i prezencją? Ja pierdole... Jak tak dalej pójdzie, to nawet sobie nie znajdę żadnego samca na cholerny PÓŁMETEK... Ale najwyżej w takim wypadku stworzę lezbijczą parę z koleżanką i wszyscy będą zadowoleni... Pożyjemy - zobaczymy, ale ile można żyć ciągle myśląc tylko w ten sposób?
Dodaj komentarz