sie 26 2003

Panie, daj pan spokój!


Komentarze: 0

Dzisiejszy poczatek dnia zaczął się wcześnie - wyjątkowo, bo nie jako jedyna wstałam później niż po 9-tej... Będąc na MIEŚCIE dostrzegłam, że do pewnej gazety dołączony jest film - KILER, którego to akurat właśnie pierwszą część tak bardzo chcieli SE obejrzeć moi rodzice i pewnie tym bardziej posiadać ją osobiście! Pobieżyłam pośpiesznie (z Pośpiechem...) do domu aby podzielić się z nimi tą szczęśliwą wiadomością. Po przeanalizowaniu funduszy ogólnych okazało się, że zostało tylko 20 zł "do pierwszego" - ale ojciec stwierdził, że - KULTURA WAŻNIEJSZA i zakupiliśmy gazetę z filmem! A teraz nie będzie co do garnka włożyć! :P
Po południu spotkanie z PRZYJACIÓŁKĄ, ale już wcześniej inernetowe konwersacje z -
Koszykiem oraz z... "mym aktualnym zauroczeniem"... Później akcja pocieszanie - nie wiedziałam, że tak dobrze mi to wychodzi. No, widać wystarczy zacząć gadać zapijaczonym głosem, kupić jaja oraz w drodze z Dyskontu BIEDRONKA spotkać paru "starych" znajomych m.in. stwarzających śmieszne połączenia sparowane, a wręcz KOPARY :P Było ZABAWNIE (to mało powiedziane! - ledwo doszłyśmy do domu, a ludzie gapili się jak na nienormalnie jakieś, ale to dobrze...), ale za to bardzo NIETOLERANCYJNIE :P W domu Małgorzaty nastąpiła konsupcja naleśników i "rodzinne" oglądanie serialu "Na wspólnej" - ja tam tylko do towarzystwa - i wcale się nie tłumaczę... Uciekłam do domu przed 21, a na internecie "spotkałam" ponownież swego "nawróconego" KOLEGĘ i oczywiście zaczęło się GŁUPIE GADANIE - codzienność, no ba! Być może nawet mi tego brakowało...? Ha, a było coś, że przywiózł z obozu kilka fajnych kawałów, ale później mi opowie, bo do tego są potrzebne efekty dźwiękowe - ja na to, stwierdzając zaistniałe odpowiednie fakty, że "przecież w szkole nie rozmawiamy" - bo jakoś tak zawsze w SAMOTNOŚCI wspólnej albo na gg. W odpowiedzi uzyskałam - kiedyś trza zacząć. No tak... kiedyś był o to WIELKI wyrzut, że nie romawiamy "normalnie"... A wszystko to na stopniu KOLEŻEŃSTWA-KUMPELOSTWA...
Już trzeci dzień piszę list... A właściwie LIEST, jak to ludzie na wschodzie zaciągajo
se ładnie tak. Męczę się przytem cholernie, jest już ponad 10 stron, a dla mnie to wciąż mało! I mało... i mało... Żadnej konkretnej treści, same bezsensy, ale to są właśnie moje listy - kolorowe, długie i bez sensu :D Nadal także czekam na list, który to został zwrócony do nadawcy -do sanatorium- gdzie już nie ma tego nadawcy, więc list będzie szedł do prawidłowego miejsca zamieszkania nadawcy, a później znowusz do mnie, co zajmnie - miejmy nadzieję, że tak mało - koło miesiąca :P Trza czekać...
Coś to ja miała napisać i zapomniała, więc nie uniknione jest to, że tego nie napiszę...

magdalena : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz